580 dzień leczenia
neuroboreliozy.
1 września stała się rzecz nieoczekiwana. Mój lekarz
doprowadził do tego, że opadła mi szczęka i kompletnie zaniemówiłam.
W 19 miesiącu leczenia dowiedziałam się, że czas podjąć
pierwszą próbę odstawienia leków.
Oczywiście spodziewałam się, że ta chwila w końcu nadejdzie,
jednak nie myślałam, że zabiegi które w tym kierunku wykonamy będą tak...
gwałtowne.
Już na drugi dzień po wizycie miałam przestać brać lek,
który połykałam każdego tygodnia od poniedziałku do czwartku i lek który
połykałam od soboty do niedzieli. Za kolejne dwa tygodnie odstawić kolejne dwa,
a po następnych dwóch tygodniach jeszcze dwa.
TO CO JA BĘDĘ POŁYKAĆ?!
To była jedyna rzecz, która przychodziła mi do głowy i tylko
to pytanie w koło zadawałam.
Ustaliliśmy, że rzeczy które wciąż delikatnie mi dokuczają,
ale nigdy się nie nasilają, ani nie łagodnieją, są naturalnymi stratami poniesionymi
w tej kosmicznej wojnie. Takimi rzeczami jest np.: lekko zdewastowany wzrok,
słabiej pracująca dłoń, pogruchotana szczęka (która dopóki jej nie rozdrażnię,
czyli np. dopóki nie zacznę jeść słonecznika, funkcjonuje całkiem znośnie), no
i kark, który również muszę traktować bardzo delikatnie. Muszę się także liczyć
z tym, że mój organizm nie funkcjonuje tak jak kiedyś, czyli cały dzień, bez
ustanku, na największych obrotach. Owszem miewam takie dni, że daję radę działać
cały dzień, jednak są też takie, kiedy w połowie dnia padam na
dwudziestominutową drzemkę. Biorąc pod uwagę, że jest wielu ludzi, którzy w
swój plan dnia mają wpisaną drzemkę - nie jest to rzecz straszna, jednak
odróżniająca moje teraźniejsze życie od "przedchorobowego".
1 września obiecałam także, że wrócę do ćwiczeń, które od
lipca są zaniedbywane przez lenia ....
Jednak w powrocie do aktywności fizycznej przeszkodziła mi
grypa jelitowa... która jak i w styczniu, nieźle mnie pozamiatała (chociaż
czułam, że mój organizm radzi sobie z nią znacznie lepiej niż wtedy, że jest
silniejszy) no i jakby atrakcji było mało, drugi wirus zaatakował tydzień temu.
Objawił się czterdziestostopniową
gorączką i bólem całego ciała.
W tym tygodniu mam zamiar wdrożyć plan "padłeś -
powstań, popraw koronę i zasuwaj" i standardowo udam, że nic takiego się
nie stało, bo przecież małe obsunięcie ćwiczeń w czasie było niezależne od
moich chęci.
Dziś jest 21 września i połykam już tylko dwa antybiotyki.
Jest trochę łyso ;) ale wszystko wygląda ok. Tabletek nadal jest dużo, bo
reszta to suplementy i zioła, ale niebawem odpadnie mi dziewięć tabletek preparatu,
który miał rozrzedzać krew i rozpuszczać biofilm. Jak liczba spadnie z 50
tabletek do jakiś 30 dziennie to już naprawdę wpadnę w panikę :))) przed którą
tak długo się bronię haha ;)
Co do akcji pod poprzednim postem... hm postaram się krótko,
zwięźle i na temat. Jestem ostatnią osobą, która wtrąciłaby się jakiemukolwiek
dorosłemu, świadomemu człowiekowi do tego jakie podejmuje decyzje. Niestety nie
chroni mnie to przed innymi osobami, które robią to bardzo chętnie, a nawet z
czasem zaczynają traktować to jako swoje hobby. Ciężko byłoby się odnieść do
wszystkiego, co zostało napisane więc po prostu sobie daruję, szczególnie, że w
tych słownych tasiemcach widać już na pierwszy rzut oka wiele zaprzeczeń, a
fakt, że komentarze anonima nie zostały poprzedzone przeczytaniem mojego bloga
od A do Z zniechęca mnie jeszcze bardziej do jakiejkolwiek dyskusji.
No nic... po prostu uznam, że tekst o tym, że ludzie nie chcą
się pogodzić z diagnozą SM i wolą uporczywie trzymać się wersji, że to
borelioza, oddalając swoją szansę na poprawę zdrowia, uznam za dowcip, który jak cała reszta był baaaardzo
nie na miejscu.
Na szczęście moje SM było leczone jak SM tylko miesiąc, bo gdyby
było "leczone" a raczej łagodzone dłużej, to moja historia wyglądałaby
znacznie gorzej. Na szczęście moje zmiany demielinizacyjne, które miały zostać
na zawsze, wycofały się po długotrwałej antybiotykoterapii. To tak w skrócie,
bo dokładniejsi czytelnicy na pewno tę historię znają ;)
A żeby zakończyć post dużo przyjemniejszym elementem, dodam
moje podstawowe wyniki badań, zrobione w 559 dniu "zabijania się
antybiotykami". Widać w nich, że u mnie póki co nadal jest gitara, a w
przyszłości zamierzam to utrzymać, postępując nadal zgodnie ze wszystkimi
zasadami ostrożności i bezpieczeństwa ;)
Witam, gratuluje!!! Bardzo prosze o kontakt magdam81@wp.pl
OdpowiedzUsuńnormalnie nówka. A jakbyś mogła napisać nazwę tego specyfiku na rozpuszczanie biofilmu?
OdpowiedzUsuńCzy to jest nattokinasse, wobenzym czy jeszcze coś innego? Monika
Wobenzym i nattokinazę połykałam :) Wobenzym już odstawiony, a nattokinazy jeszcze parę tabletek zostało.
UsuńOk dzięki własnie o to mi chodziło. Wszystkiego dobrego:)
UsuńZapomniałam dodać GRATULUJĘ, przed nami jeszcze dłuuga droga choć prawie 3 lata za sobą, myślę że to półmetek:) Pozdrawiam:) Monika
OdpowiedzUsuńNa razie nie będę dziękowała, żeby nie zapeszać:) zobaczymy jak to będzie :)
UsuńTrzymam za Was mocno kciuki! pozdrawiam :)
Za jakis czas moze się drastycznie pogorszyć. A antybiotyk jak mial wybić bakterie,to zrobil to duzo szybciej, niz zamierzone leczenie.
UsuńPrzeżywał to samo, co ty. Tez mnie zatkalo, gdy lekarka powiedziała, ze niedługo odstawić antybiotyki. Jeśli tak czuje się z nimi, to jak będzie bez nich... Mam tylko nadzieję, że choroba nie pozostawi trwałych śladów. Pozdrawiam cię serdecznie i życzę dużo wytrwałości, z resztą sobie też tego życzę :-)
OdpowiedzUsuńwszystkie te skutki uboczne, ktore cię nękają, to skutek antybiotyków.
OdpowiedzUsuńhej czy leczyłaś się tylko abx? Czy brałaś np zioła z protokołu Buhnera? Sama teraz walczę z tą cholera:(
OdpowiedzUsuńCześć :) bralłam też ( i nadal biorę) zioła. Resveratrol, Smilax, cat's claw i andrographis, ale nie wg protokolu. Mniejsze dawki.
UsuńPozdrawiam i życzę wytrwałości :)
CASINO GIVES NARANTINE WYNN HILLS for sale, open now in
OdpowiedzUsuńAt 877 S. Las Vegas Blvd. Las Vegas, NV 89109, USA. The Mirage Hotel 광양 출장샵 and 포천 출장샵 Casino is a 서산 출장샵 luxury resort 울산광역 출장샵 in the heart 여수 출장마사지 of Las Vegas.