363 dzień leczenia neuroboreliozy.
Wszędzie dobrze, ale we własnym łóżku najlepiej!
Miałam wracać dopiero dzisiaj, ale wczoraj udało mi się
uwolnić z ustnego egzaminu z angielskiego już o 10 rano ( i to z czwórką plus!)
i zdecydowałam się od razu na powrót do domu.
Nie mam jeszcze wyników z dwóch pisemnych egzaminów, ale mam nadzieję, że będzie ok. Pozostałe siedem ocen jest już w indeksie. Ufffff.
Nie mam jeszcze wyników z dwóch pisemnych egzaminów, ale mam nadzieję, że będzie ok. Pozostałe siedem ocen jest już w indeksie. Ufffff.
Powrót do domu oznacza także powrót do leków ryjących beret,
który nawet bez nich miał pewne kłopoty i przerwy w działaniu… Zapowiada się
ciekawie, ale jak będzie to już czas pokaże, na nic się nie nastawiam. Nie mam też
zamiaru siedzieć i czekać aż mi się pogorszy. Czas rozplanować kolejne
działania poprawiające mój stan fizyczny (który bez wątpienia po 2tyg w Sz.
jest lepszy, bo wczoraj bez przystanku wczołgałam się na czwarte piętro,
załadowana tobołami!) i realizować je, dopóki mój stan na to pozwoli.
Jest jeszcze jedna rzecz, z którą całkowicie nie mogę się
dogadać. Nawet wbrew sobie i swoim zasadom wytłumaczyłam jej, że jestem chora i
powinnam dostać fory… Chyba jednak
trafiło na twardą, zimną, bezduszną sztukę bo żadne prośby nie skutkują. Zostało
mi już tylko błaganie, ale zaczynam wątpić i w jego powodzenie.
Obawiam się, że będę musiała się pogodzić z faktem, że moja praca
magisterska sama się nie napisze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz