wtorek, 3 marca 2015

Jesteśmy w kontakcie



379 dzień leczenia neuroboreliozy.

Komentarze i maile. Dwie rzeczy dzięki, którym  blog działa nie tylko w jedną stronę : )

Cieszę się, że dużo osób trafia na mój blog, a tym bardziej cieszę się, gdy mogę jakoś pomóc. Wiele maili dotyczy informacji związanych z diagnostyką boreliozy, z jej objawami i ze świetnym stanem wiedzy polskiej medycyny…  Ale zdarzają się też  maile związane z bardziej życiową stroną zmagania z chorobą. To miłe spożytkować jakoś doświadczenie, którego wprawdzie nie zdobyło się z własnej woli, ale na pewno wiele wnosi do codziennego życia.


Niezwykle przyjemne uczucie towarzyszy też czytaniu komentarzy : ) Niby wiem ze szczegółowych statystyk do których mam dostęp, że poszczególne posty są na bieżąco czytane, jednak zobaczyć dowód istnienia żywej osoby „z drugiej strony komputera” w postaci paru słów to coś, co wywołuje znacznie więcej pozytywnych emocji niż bezuczuciowe cyferki: )

Nie mogłabym też ominąć kwestii słów otuchy, które pojawiają się zarówno w mailach jak i komentarzach : ) każde „życzę dużo sił”, „dasz radę”, „oby koniec był za rogiem” wywołuje uśmiech od ucha do ucha, a każde „trzymam kciuki” czy „powodzenia” w czasie sesji nakręcało mnie jak boksera przed wejściem na ring, haha. Dziękuję  : )     

Wprawdzie nie wszyscy się podpisują, więc nie umiem ocenić ile osób „jest ze mną” na bieżąco, ale bardzo się cieszę, że jesteście!


A co u mnie?
Śniła mi się Mamba! Malinowa!
I to nie po raz pierwszy … : ( i czuję, że nie ostatni.

To taki nowy wymiar koszmarów : D ale nie narzekam. Znacznie bardziej wolę takie nocne zmory, niż te które bardzo często miewałam przed leczeniem. Najbardziej podoba mi się w mambowych snach to, że w momencie gdy znajdzie się ona w mojej buzi przypominam sobie, że jestem na diecie :o i ta konsternacja… pożuć i połknąć, bo przecież nikt nie widział? Czy wypluć?

Zawsze wypluwam : ( ale skoro to nieszkodliwy sen…

Chyba będę musiała potrenować  jedzenie pyszności w ten oto bezpieczny sposób.


Praca nad formą jest w toku. Ćwiczę kilka razy w tygodniu i widzę postępy.
A zryty beret mimo, że bardzo utrudnia mi składanie w logiczną całość moich myśli, pozwala na oglądanie filmów i czytanie książek. To taka wielka ulga…

2 komentarze:

  1. No ale, że co? Mój wpis wcięło? No nic pozdrawiam czy tak czy siak a płyta prawie w drodze:) Gratulacje z powodu zaliczonej sesji.Pozdrowienia. Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję!
      Na płytę cierpliwie czekam :)
      Nie wiem czy jest szansa na spotkanie w poczekalni, bo ja wyjątkowo jestem umówiona w czwartek, a nie wtorek.
      Pozdrawiam :)

      Usuń