poniedziałek, 15 grudnia 2014

"300 Spartan"



300 dzień leczenia neuroboreliozy.

Każda setka jest dniem wielu przemyśleń i podsumowań.

W takim dniu łatwiej jest na przykład na szybko zliczyć ilość tabletek, które połknęłam od początku leczenia.
Świetnym przykładem są probiotyki. Od 18 lutego połknęłam 600 tabletek jednego probiotyku i 600 drugiego. Razem 1200. Gdzie mi się to pomieściło?! :)
Kolejne 600 to tran, kolejne 600 - witamina B. Bodymax 300. Oraz masa innych,  które były zmieniane w trakcie tych 10 miesięcy wielokrotnie i miały na celu utrzymać mój stan w pionie.
Antybiotyków nie da się zliczyć bez dokładnego prześledzenia, ale teraz dniówka wynosi 9 tabletek, wcześniej bywało, że wynosiła mniej, czasem też więcej. Może dobrze, że nie da się tego tak łatwo policzyć...

Na początku leczenia nie wiedząc jak wiele ma do pokazania moja choroba i też nie mając wielu informacji o B, założyłam sobie, że ja i moje ciało uwiniemy się z leczeniem w 180 dni...

Setny dzień - 28 maja - był małym triumfem. Byłam już poza połową leczenia. Sto brzmiało dumnie. Cieszyłam się. Pamiętam, że byłam w Sz, jeździłam na rolkach, trochę się złościłam, że jest zimno i nie świeci słońce, a przecież to taki fajny dzień :)

Dwusetny dzień - 5 września - był dla mnie smutnym dniem. Miałam się uwinąć w 180 dni, a tu już 200, a koniec leczenia został odroczony do całkowicie nieznanej i dalekiej przyszłości.

Trzysetny dzień - 15 grudnia- jest znowu wesołym dniem :) znamy się oficjalnie z B od 300dni, wiem też o B dużo więcej naukowych rzeczy. Patrząc wstecz trochę wyśmiewam się z mojego pierwszego założenia o limicie dni leczenia. Tak... To było najprościej rzecz ujmując "głupiutkie". Dodatkowo 15 grudnia jest dniem urodzin ważnej dla mnie osoby:) podwójne święto!
Teraz jestem dumna, że mija tak wiele dni, a ja wciąż bez przeszkód połykam wszystkie leki, które zaleca mi lekarz. Stan mojego układu pokarmowego, wyniki badań z krwi itp, wszystko to jest utrzymane na bardzo dobrym poziomie. Co wynika, nie tylko z sumienności i skrupulatności w połykaniu leków, ale także z diety, której ani razu przez te 300dni nie złamałam.
Tak. Od 300dni nie jadłam świadomie cukru (z naciskiem na "świadomie", bo gdzie został upchnięty bez mojej wiedzy nie jestem w stanie określić), nie jadłam nic co zawiera pszenicę, drożdże, białą mąkę, nie piłam żadnej kawy poza inką!, nie piłam też alkoholu.
Szok.
Smaku wielu produktów nie umiem sobie nawet przypomnieć. Może dzięki temu też łatwiej mi za nimi nie tęsknić.

Cieszę się też, że tych dni za mną jest dużo. Każdy kolejny, to o kolejny dzień bliżej do Zdrowego Świata.

Bez względu na to ile dni jeszcze przede mną - czekam. Z coraz dojrzalszą oraz wyćwiczoną długimi i bardzo ciężkimi treningami cierpliwością:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz