piątek, 5 grudnia 2014

Poprzeczka w górę, poprzeczka w dół

290 dzień leczenia neuroboreliozy.

Robiąc dzisiaj śniadanie, zadałam sobie proste pytanie:  jaką radę dałabym choremu, który przechodzi leczenie? Pierwszą rzeczą, która nasunęła mi się momentalnie było docenienie wroga.

Myślę, że ja bardzo długo nie doceniałam B, czego efektem było duże obciążanie się winą za gorsze dni. Ciężko jest zrozumieć to, że teraz nie ty sterujesz swoim życiem, że twój umysł i ciało są pod kontrolą kogoś innego. A od zrozumienia do zaakceptowania takiej sytuacji jest jeszcze bardzo daleko.


Oczywiście trzeba też rozróżnić zaakceptowanie sytuacji od całkowitego poddania się siłom B. Nie chodzi mi o podejście „rób ze mną co chcesz, a jak skończysz, to daj znać, może wtedy wstanę i coś w końcu zrobię”. Mam na myśli akceptację tego, że teraz jest się w całkiem innym miejscu, ma się całkiem inne możliwości i do wielu rzeczy trzeba dojść kompletnie inną drogą niż robiło się to dotychczas.

Dużo czasu minęło zanim zrozumiałam, że przeczytanie książki (gdzie wcześniej książki czytałam w ogromnych ilościach) jest teraz na tyle dużym wyzwaniem, że powinnam sobie obrać mniejszy cel, na przykład artykuł w gazecie. Przez pierwszy okres leczenia chciałam czytać jak dawniej, szczególnie że miałam na to dużo czasu. Efekt był taki, że każdą książkę, którą zaczynałam czytać, kończyłam już na około dziesiątej stronie… albo czytałam i nic z tego nie zapamiętywałam, często też nie rozumiałam. Obwiniałam się za to, że myślę o czymś innym, że się nie skupiam, starałam się na siłę to zmienić, nie zdając sobie sprawy z tego, że moją uwagą bawi się w tym czasie B i to nie moja wina. Teraz czytam książki tylko w dobrych dniach mojego umysłu, czyli czytam je bardzo rzadko i tu stajemy w bardzo ważnym momencie. Nie myślę już „tak mało książek przeczytałam przez ostatnie pół roku”, tylko „to dobrze, że mimo choroby udało mi się te parę książek przeczytać i jestem do przodu”.

Myślę, że ważne jest zrozumienie, że to wszystko nie nasza wina, ale też nie chodzi o robienie z choroby wytłumaczenia na lenistwo : ) Nie jestem ostatnio w stanie przeczytać książki, więc staram się czytać każdego dnia jeden artykuł. Jeśli artykuł jest zbyt skomplikowany (co zdarza się często, bo najbardziej interesują mnie artykuły naukowe), to przerzucam się na prosty tekst. Jak mam z nim również problem, bo jest za długi i gubię wątek, to szukam krótszego. I tak zmniejszam poziom aż do momentu, gdy dojdę do zadania, które jest w zasięgu moich możliwości.
Mój charakter całkowicie mija się z wszelkimi zabiegami, które nie podnoszą poprzeczki, tylko ją obniżają, przez co dojście do tego wszystkiego było dla mnie tak trudne. Długo jednak nie rozumiałam, że to co z pozoru jest zaniżaniem poprzeczki, jest jej podnoszeniem.

Jak potraktować  przeskoczenie z czterystustronicowej książki na jednostronicowy artykuł u zdrowego człowieka?

A jak potraktować przeskoczenie z niezrobienia niczego na przeczytanie i zrozumienie jednostronicowego artykułu przez chorującego?

Trzeba najpierw docenić siły wroga i zrozumieć, co może z nami zrobić. Potem docenić swoją siłę, dostosować cel do swoich możliwości i do warunków, w których aktualnie się znajdujemy i wreszcie zabrać się za zdobywanie : )          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz