piątek, 19 grudnia 2014

Zamiana ról



304 dzień leczenia neuroboreliozy.
 
Często nazywam B wrogiem. W końcu podstępnie przez tyle lat prowadziła w moim ciele konspiracyjne działania mające na celu całkowite opanowanie jej upragnionego terytorium- mnie. 

Przez tyle czasu siała we mnie swoją armię, udoskonalała środki, powoli wprowadzała terror, aż w końcu przeszła do odkrytego ataku. A co ja miałam do powiedzenia? Ona miała już wypracowaną taktykę. Ja nic. Jedyne, co mogłam zrobić, to nie poddawać się bieżącej panice, opanowywać ją mimo wciąż rozwijającej się akcji.


Dodatkowo B ma po swojej stronie cholernie niedoskonały system. Służbę zdrowia. Strach, nieufność, niewiedza, wszystko to na jej korzyść. Inteligentna bestia, wiedziała pod co się podszyć, żeby zyskać posiłki w osłabieniu mnie. Wiedziała doskonale, co ma robić, żeby móc rosnąć w siłę.

Nigdy nie miałam wrogów. Zawsze staram się ewentualne konflikty rozwiązywać jak najszybciej, poprzez  rozmowę. Nie lubię sytuacji niewyjaśnionych, nie dają mi spać, więc zawsze szybko dążę do rozwiązania problemu.

I może właśnie dlatego B nazywam wrogiem, bo nie dała mi szansy na cokolwiek. Bo grała nie fair… mam jej to za złe. Ale nie żywię do niej nienawiści, nienawiść mnie brzydzi. Poza tym,  co to da? Jaki miałby być tego cel? Mam wystarczająco dużo skrajnych emocji. Wystarczy już, że nasza relacja jest wroga… role wprawdzie się zamieniły, teraz ona walczy o życie, a to ja wysyłam naprzeciw niej wszelkie możliwe armie, ale ja nigdy nie chciałam iść na wojnę, a wrzucona na nią bez pytania i bez ostrzeżenia muszę się bronić.

1 komentarz: