poniedziałek, 8 grudnia 2014

Powroty

293 dzień leczenia neuroboreliozy.

W pewnym momencie mojego leczenia pomyślałam, że nic nie wróci samo, że nic nie odstanie się tak po prostu. Dotarło do mnie na przykład, że powinnam ćwiczyć codziennie dłoń, żeby znów zaczęła poprawnie pracować. Intensywne ćwiczenia poprawiały jej formę, ale niestety z gorszymi dniami przychodziło także jej pogorszenie. Kolejna demotywująca rzecz. Starałam się też ćwiczyć umysł, zapamiętywać pojedyncze rzeczy, grać w gry logiczne, albo zręcznościowe, żeby poprawiać refleks. Wydawało mi się, że jest szansa na małe postępy, jednak i te małe progresy tonęły w gorszych dniach.

A jednak to wszystko nieprawda : ) niektóre rzeczy właśnie TAK PO PROSTU mogą wrócić! Pierwszy raz doświadczyłam tego we wrześniu. Jednak potem nastąpił zły październik i listopad. Znów powolutku odeszło dobre samopoczucie, znowu oddaliłam się od przyjemnej rzeczywistości i obserwowałam życie z jaskini, a w jaskini ciężko jest sobie wyobrazić cokolwiek dobrego.

Jednak ostatnio udało mi się po raz drugi z tej jaskini wyjrzeć, a potem w końcu paroma niepewnymi krokami z niej wyjść.  Nie wiem, czy kiedyś znajdę słowa, które chociaż w minimalny sposób opiszą ten stan.  To wręcz absurdalne, że tak wiele można dostać za darmo. Wyobraź sobie, że mieszkasz w szałasie, jest wilgotno, zimno i niebezpiecznie, a pewnego dnia, całkiem niezapowiedzianie przychodzi ktoś i mówi, że czeka na ciebie willa z basenem. Wierzysz mu? Ja niekoniecznie. Ale czemu nie sprawdzić? Idziesz za nim, okazuje się, że willa owszem stoi i że rzeczywiście możesz z niej skorzystać. Niepewnie idziesz się wykąpać, niepewnie zjadasz ciepły posiłek, niepewnie zwiedzasz ogród, odpoczywasz w salonie. Starasz się zanadto nie ekscytować, przecież to nie twój dom. Nie wiesz kiedy cię wyproszą i trzeba będzie wrócić do szałasu. Po raz kolejny niespodziewanie ktoś przychodzi i pokazuje ci wszystkie dokumenty, które poświadczają, że wszystko co cię otacza jest na twoje nazwisko. Czy to sen? Nie. To jawa. I jak w to uwierzyć?

Dociera wtedy do człowieka, jak jego życie w ostatnich miesiącach było smutne, jak ogromna różnica jest między tym jak żył od wielu miesięcy, lat, a tym jak może być w przyszłości. W złych dniach myślenie jest przestawione na tryb „przetrwanie”, dni się od siebie nie różnią, nic nie wywołuje prawdziwych emocji. Wszystko jest stępione, a także fizycznie ciężkie. W dobrych, człowiek zaczyna rozumieć różnicę, nagle umie czuć, umie dostrzegać drobne rzeczy.

Mam już w kolekcji parę momentów, w których dosłownie poczułam ten ogromy kontrast między „dobrym”  a „złym”. Pierwszym był spacer, u mnie w górach, w moje ulubione miejsce, z którego można podziwiać okolicę. Zawsze, gdy jestem w górach idę tam na spacer. Nawet w tym roku, chodziłam wiosną, chodziłam latem, mimo że to często sprawiało mi kłopot, bo gdy docierałam na miejsce, nie miałam już na nic siły, byłam fizycznie wypruta i też o krok od psychicznej rozsypki. Mówiłam „jak tu pięknie”, ale tego nie czułam. Za każdym razem szłam tam i musiałam sobie tłumaczyć, że jest ślicznie, punktować argumenty, które za tym przemawiały.
We wrześniu podczas dobrych dni, gdy już zbliżałam się do tego miejsca, ogarnęło mnie coś na kształt ekscytacji. Czułam się podekscytowana, miałam wrażenie, że z każdym krokiem rośnie napięcie. Dotarłam na miejsce i miałam wrażenie, że nie dam rady powstrzymać łez wzruszenia. Tam było tak pięknie! Miałam wrażenie, że wszystko, co mnie otacza, przenika przez moją skórę, dociera do każdego zakamarka w moim ciele. Poczułam, że tam naprawdę jestem.

Teraz potrafię mieć takie chwile nawet jadąc gdzieś samochodem, po nic nieznaczących dla mnie okolicach. To jak zwiedzanie miejsc po latach pobytu w miejscu oddalonym o tysiące kilometrów. Jak spotkanie z kimś bardzo bliskim, za kim cholernie się tęskniło. Każdego dnia myślisz o tym, jak bardzo tęsknisz i ciągle nie wiesz, kiedy w końcu się zobaczycie. Aż nagle ten ktoś pojawia się obok ciebie robiąc ci ogromną niespodziankę.


Powrót do zdrowia jest wypełniony nieziemskimi niespodziankami i nieskończoną siłą…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz