niedziela, 23 listopada 2014

7



Na początku czerwca zdarzył mi się tydzień, w którym oprócz braku sił nie miałam dolegliwości fizycznych. Nie nękały mnie bóle stawów, nie napinałam mięśni, ale byłam słaba psychicznie. Każde wyjście z pokoju groziło płaczem, byłam przerażona bo nie potrafiłam pokazywać, że dam radę, nie byłam tym zaciekle walczącym człowiekiem, dodatkowo moja pamięć przypominała ruinę. Nie pamiętałam o połykaniu leków, jak ktoś do mnie mówił, to często nie wiedziałam o czym, bo w połowie historii nie pamiętałam jej początku. Zaczęłam powtarzać „nie mów do mnie, mam zryty beret”. Leżałam w łóżku, bo nie miałam siły psychicznej żeby wstać, za każdym razem jak wstawałam, chciało mi się płakać. Musiałam się jednak zebrać na ostatni zjazd na studiach, pojechałam w połowie czerwca i wróciłam, został mi tylko jeden zjazd sesyjny w lipcu, ale do niego była bardzo długa droga. Zaczęłam mieć problemy z oddychaniem, ciężko nabierało mi się powietrze, oddech był krótki, dopadła mnie inna niż wcześniej bezsilność, miałam wrażenie, że brakuje mi kondycji nawet na to by usiąść. Wystraszyłam się, że leki psują mi serce, po zrobieniu EKG, RTG płuc, USG brzucha i badań krwi, okazało się, że mój organizm jest okey, a moje dolegliwości, to kolejny atak choroby. Oddychałam bardzo ciężko, musiałam ciągle się skupiać na nabieraniu powietrza i wydychaniu, byłam przekonana , że tlen nie dociera do mózgu. Jednak docierał, więc na ślepo pilnowałam: wdech, wydech. Zobaczyłam się z lekarzem na przyśpieszonej wizycie, opowiedziałam o duszności i o kompletnym braku pamięci i jakiegokolwiek logicznego myślenia. Zmniejszył leki, ale zanim poczułam się lepiej, minęło sporo czasu. Niestety na podstawie pogorszenia mojego stanu koniec leczenia został odroczony…


Przez tydzień uczyłam się na egzaminy z mamą. Tłumaczyła mi notatki. Ja czytając je, widziałam tylko pojedyncze słowa, nie umiałam złożyć ich w logiczną całość, a tym bardziej zrozumieć. Siedziałyśmy godzinami, ja dosłownie wkuwałam każde słowo, nie umiałam nauczyć się niczego ze zrozumieniem. Często za godzinę nie pamiętałam nic… Jednak pojechałam na egzaminy. I je zdałam. Nie wiem jak. To była kolejna rzecz, której nie umiem uzasadnić i przede wszystkim której prawie nie pamiętam.

Po egzaminach wróciłam do normalnych dawek leków. Niestety na początku lipca pojawiły się dodatkowo wysypki na moim ciele, które miałam już po grudniowych sterydach. Wtedy wszyscy myśleli, że to uczulenie na sterydy. Teraz jednak sytuacja stała się niejasna. Zaczynała mnie swędzieć skóra, potem piec, a na końcu pojawiały się bąble, czasem owalne – jak po ugryzieniu komara, czasem podłużne, jakbym pod skórą miała robaki. Doktor stwierdził, że najprawdopodobniej to koinfekcja. Badania krwi to potwierdziły. Bartonella.

Teraz oprócz poważnych problemów umysłowych miałam jeszcze problemy z cholernie swędzącą skórą, na szczęście tabletki przeciwuczuleniowe pomagały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz